Rozmawiam z Panem Sławomirem Rojkiem, rolnikiem ekologicznym z miejscowości Wielkie w powiecie lubartowskim. Pan Sławomir od ponad dwudziestu lat prowadzi chów bydła rasy mięsnej Hereford. Na rynku ekologicznym jest to jeszcze dość niszowa produkcja, ale może warto byłoby przyjrzeć się jej bliżej.

W jaki sposób zrodził się pomysł na chów bydła rasy mięsnej?

S.R.: W latach dziewięćdziesiątych z uwagi na fakt dużej pracochłonności, jakiej wymaga chów bydła mlecznego zacząłem poszukiwać nowych lepszych rozwiązań. W 1996r. trafiłem na artykuł w jednej z branżowych rolniczych czasopism na temat niezwykle odpornych ras bydła mięsnego. Postanowiłem działać i nawiązałem współpracę z Fundacją Wspierania Rozwoju Polskiej Hodowli. Sprowadzała one zarodki rasy Hereford i Angus, które w ciekłym azocie zostały transportowane ze Stanów Zjednoczonych. Zakupiłem pierwsze trzy jałówki cielne rasy Hereford od gospodarstwa rolnego Radan, które współpracowało z fundacją w zakresie hodowli sprowadzanego bydła. Ważnym momentem było również przystąpienie do Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła, dzięki czemu moje stado zostało objęte oceną użytkowości mięsnej.

Jakie są podstawowe warunki, które musiałby spełniać rolnik planujący rozpocząć tego typu produkcję?

S.R: Rasa Hereford nie jest rasą wymagającą pod względem warunków bytowych i żywieniowych. Podstawowym wymogiem jest posiadanie łąk, które zapewniłyby wyżywienie dla stada w całym okresie wegetacyjnym przy jednoczesnym spełnieniu warunku nie przekroczenia 170 kg azotu na 1 ha. W moim gospodarstwie posiadam około 8 ha traw, które zapewniają wyżywienie dla 12 krów całorocznie i około 11 cieląt przez kilka miesięcy w sezonie wegetacyjnym. Po tych kilku miesięcach wszystkie cielaki są sprzedawane. Dodatkowo w okresie zimowym trzeba zapewnić zwierzętom paszę w postaci sianokiszonek i siana z dodatkiem otrębów żytnich, pszennych i orkiszowych. Nieocenioną rolę pełnią też lizawki solne jako dodatek paszowy uzupełniający poziom mikroelementów. Zwierzęta całorocznie przebywają na pastwisku, także dobrym pomysłem jest postawienie zadaszenia chroniącego przed ulewnymi deszczami oraz ustawienie np. bel siana, które chronią przed porywistym wiatrem. Koniecznym warunkiem jest dostęp do źródła wody oraz zakup profesjonalnego ogrodzenia z elektryzatorem, ponieważ rasa ta lubi zmieniać swoje miejsce pobytu i możemy mieć kłopot z odnalezieniem zagubionych sztuk.

Od ponad dwudziestu lat hoduje Pan tę samą rasę bydła Hereford, więc myślę, że jak najbardziej sprawdza się ona w Pana gospodarstwie. Dlaczego wybrał Pan akurat tę rasę?

S.R.: Herefordy są niezwykle odporne na niesprzyjające warunki klimatyczne i choroby. Są to zwierzęta długowieczne (mogą dożyć nawet do 25 lat). Mogą wytrwać w duże mrozy, możliwy jest nawet chów bez zadaszenia na pastwisku. Mają małe wymagania żywieniowe i niezwykle rzadko chorują. W ciągu tylu lat prowadzenia tej hodowli zauważyłem u nich również ciekawe zachowania społeczne. Są to zwierzęta typowo stadne, jeżeli zachoruje jedna sztuka trzeba sprowadzić do obory całe stado. Zdarzało się, że próbowaliśmy odłączyć chore zwierzę od stada, ale nie ma takiej siły, która by na to pozwoliła. Wyjątkiem są sytuacje, kiedy cielaki świeżo po urodzeniu odchodzą na kilka dni od stada, żeby pobyć w osobności. Znajdują wtedy specjalne kryjówki i wracają do stada tylko na momenty karmienie mlekiem matki. Mają dobrze wykształcone mechanizmy obronne i można powiedzieć, że dbają o siebie nawzajem. Zauważyłem, że zwierzęta zmieniają się rotacyjnie i te, które były na obrzeżach stada przechodzą do środka, aby móc się ogrzać. Krowy potrafią też ogrzać swoje młode własnym oddechem, stojąc i wydychając ciepłe powietrze nad cielakami.

Wspomniał Pan, że stado jest pod oceną użytkowości mięsnej. Co to oznacza w praktyce?

S.R: W praktyce oznacza to, że dwa lub trzy razy w roku moje gospodarstwo odwiedza selekcjoner zootechnik z Polskiego Związku Hodowców Bydła. Ocena użytkowości dotyczy łatwości wycieleń, mleczności krów mamek (na podstawie wagi cieląt), przyrostu masy ciała i umięśnienia. Krycie jest naturalne i dopuszczany jest do niego odpowiednio wyselekcjonowany byczek. Pozostałe byki muszą być odseparowane od stada i przebywają w oborze.  Mleczność krów nie powinna przekraczać 3 tys. L. Krowa przed kolejnym zacieleniem potrzebuje około 3 miesięcy dla regeneracji organizmu. Dzięki ocenie użytkowości odbiorca ma pewność dobrej jakości mięsa zakupionych cieląt. Otrzymuję od instytutu kartę zwierzęcia, która potwierdza czystość rasy i jakość mięsa.

W związku z tym, że chów bydła mięsnego stanowi niewielką skalę produkcji ekologicznej w Polsce, czy spotkał się Pan z jakimś zainteresowaniem podmiotów badawczych?

S.R: W latach 2012-2013 były prowadzone u mnie badania przez Uniwersytet Przyrodniczy w Lublinie pod kierunkiem pani prof. Renaty Klebaniuk. Badano wpływ ziół na zdrowotność cieląt oraz smakowitość mięsa. Dostawałem otręby z dodatkiem ziół, którymi karmione były cielęta. Po zakończeniu badań otrzymałem wyniki, z których jasno wynikało, że wyniki badań krwi cieląt są rewelacyjne. Dostałem również cielęcinę pochodzącą ze zwierząt z mojego stada i muszę przyznać, że smak był doskonały. Dodatkowo otrzymałem dofinansowanie z Uniwersytetu Przyrodniczego na zakup profesjonalnego ogrodzenia. Wcześniej niestety zdarzało się, że krowy uciekały z pastwiska. Hereford jest taką rasą, która mogłaby spokojnie przeżyć nawet w lesie.

Czy jest to dla Pana opłacalna produkcja?

S.R: Jak najbardziej jestem zadowolony z chowu tej rasy. Nie jest to produkcja ani czasochłonna, ani kapitałochłonna. Nie mam też problemów ze sprzedażą zwierząt. Ogromną korzyścią jest posiadanie obornika, które w gospodarstwie ekologicznym pełni nieocenioną rolę. Praktycznie nie mam potrzeby kupowania żadnych nawozów mineralnych, które w ekologii są odpowiednio droższe. Posiadając trawy na gruntach ornych, które pełnią rolę pastwiska w każdej chwili mogę je zaorać i mam gotowe, przygotowane pole z dawką obornika np. pod truskawki. W swoim gospodarstwie oprócz hodowli zwierząt prowadzę też uprawę kozłka lekarskiego, truskawek, a ostatnio również malin. Obornik jest moim jedynym nawozem, produkty sprzedaje w jakości ekologicznej po dobrej cenie. Nie potrzebuje też wielu sprzętów, niezbędne są te podstawowe, a ostatnio zakupiona brona chwastownik spełniła w pełni moje oczekiwania. W gospodarstwie ekologicznym jest ona niezbędnym narzędziem pracy.

Czy widzi Pan jakieś problemy w hodowli bydła Hereford?

S.R.: Jedynym ograniczeniem jest brak możliwości sprzedaży cieląt w jakości ekologicznej. Jestem rolnikiem ekologicznym od 14 lat i prowadzę taką produkcję bardziej z szacunku do przyrody i własnej filozofii. Uzyskuje wyższą cenę za cielęta z uwagi na fakt, że są one pod oceną użytkowości, natomiast odbiorcy niekoniecznie wymagają ode mnie certyfikatu ekologicznego. Dobrze byłoby zwierzęta z certyfikatem ekologicznym móc sprzedawać po wyższej cenie. Jednak na ten moment nie jest to możliwe ze względu na nieukształtowany rynek zbytu produktów ekologicznych. Popyt na ekologiczną żywność rośnie i potrzeba konsolidacji takich gospodarstw jak moje, co na pewno przyczyniłoby się do zainteresowania firm skupujących.

Rozmawiała Katarzyna Kozak